Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czem dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nietrudno o nię: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.
Ks. Dyrektor usiadł trochę bardziej niż lekko zadyszany
Niewinnego Lokalnego Wuefistę przykuł wzrokiem do ściany
Spojrzał wymownie na swoją kawę, która miała być latte
I ze złością powiedział: „a my jak gbury lejemy Łaciate”.
Ksiądz Dyrektor znowu zarządził referaty samokształceniowe. Najkrótszą zapałkę wyciągnął Pan Łukasz – Lokalny Wuefista. To on zaczynał w tym roku. Kupiona trochę lepsza kawa, ciasteczko i program. Najpierw krótki wykład, później dyskusja. W końcu jak to można zaaplikować do pracy w naszej Szkole.
Pan Łukasz mówił już 15 minut. Rzadko zaglądał do kartki. Zły znak. To znaczy, że może tak jeszcze długo i sporo ma do powiedzenia. Nie to, żeby było nudne, ale… teoretyczne.
Ks. Dyrektor miał druga część – historia sportu. Zaczął od Sparty. W końcu doszedł do Dolcan Ząbki. Na tym zakończył.
W przyszłym tygodniu Pan Marek o miarach statystycznych, a dokładnie o charakterystyce dla szeregu indywidualnego oraz rozdzielczego. Ten się wybija z szeregu!
]]>Hawking by się zdziwił takim prostym dowodem.
1 opus vitae – z łaciny dzieło życia
]]>– To zależy kto uprawia – mruknął Lokalny Matematyk dość logiczne (a jak wiadomo logika to jest anatomia myślenia).
Wszyscy byli pod wrażeniem dokładności Pana Marka.
– Dwie setne brakuje do czwórki. Szkoda, wielka szkoda – mruknął pod nosem. Obracał placem czerwony długopis. Znak, że wyrok jeszcze nie zapadł.
– Odpuść. To tylko dwie setne – powiedział ks. Dyrektor prosząc o prawo łaski,
– To co musiałeś odkryć samodzielnie zostawia w twym umyśle ścieżkę, którą w razie potrzeby możesz pójść jeszcze raz. Tak nas uczyli na studiach. Tego chcę też nauczyć – repetitio est mater studiorum (z łac. powtórka matką nauki).
Przegląda następną prace. Długopis wibrował szybko. Oko mrugało. Znak, że nie najlepiej. Po pewnym czasie wrócił do tamtej i wpisał czwórkę.
– A jednak – wyrwało się x. Dyrektorowi jak serce z piersi, co to później w plecaku jak śpiewają żołnierze.
– Człowiek mądry zmienia zdanie, głupiec nigdy – walnął ciętą ripostę Pan Marek.
Więcej czwórek nie było
]]>– Już wiem dlaczego w nocy nie śpi – powiedział Pan Marek Lokalny Matematyk.
Lokalny Wuefista, który ostatnio kupił mieszkanie w stanie deweloperskim (czyli bez żyrandoli chyba) siedział jakby nieprzytomny. Zamyślony i strapiony. Jak usłyszał o ślizgach Dyrektora, spojrzał jakby bardziej przytomnie i powiedział:
– Racja. Ślisko. To jednak płytki w przedpokoju to nie najlepszy pomysł.
I tylko dyrektor patrzył w dal za koziołkującym krążkiem. Na boisku asfaltowym powstaje lodowisko. Będzie ślisko!
]]>Po chwili do sekretariatu zawitał ks. Prefekt. I tez o kulach. Wczoraj wyjęto mu w szpitalu śrubkę z kostki i do zagojenia musi znowu chodzić o kulach.
– Kawy jakoś mniej idzie – stwierdził ze smutkiem ks. Dyrektor.
– Lokalny Wuefista już u nas nie mieszka, to i o jedną trzecia mniej kawy pijemy. – Odpowiedział wciąż przeliczający Lokalny Matematyk.
Lokalny Wuefista po ślubie porzucił małe mieszkanko w szkole i jak każe obyczaj (i zdrowy rozsądek) zamieszkał z żoną w Warszawie. Przyjeżdża codziennie do pracy. Wszedł właśnie do sekretariatu. Dyrektor wziął do dłoni dwa woreczki kawy i zamaszystym ruchem rzucił w stronę Pana Łukasza.
– Zaoszczędzone – powiedział z uznaniem patrząc na zgrabny chwyt w locie półkilogramowych bądź co bądź woreczków. – Kawa jest po to by ją spożywać, więc oszczędzanie jest marnotrawstwem – powiedział ks. Dyrektor parafrazując Oscara Wilde.
]]>Oby się plany udały!
]]>Pan Marek lekko się zmieszał, bo wcześniej opowiadał dowcip. Zmieszany rozpakował dwunaste pudełko. Lekko zasapany przegląda uważnie zawartość. Oczy się świecą i jakby mówią: lubię tę robotę.
Pan Marek wraz z księdzem Dyrektorem wykładają. Książki na półki tworzącej się biblioteki. Przy wejściu do szkoły układają się płytki, bo poprzednie były co nieco potłuczone. I to o nich mówił ks. Dyrektor gdy przypomniał sobie, że miał kilka dokupić.
− Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera − powiedział pod nosem Lokalny Matematyk cytując Monteskiusza.
− Podobnie jak z dobraniem płytek. − podjął temat ks. Dyrektor − Zresztą Wolter mawiał, że z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie.
I tak od słowa do słowa, od książki do książki pomiędzy filiżankami kawy rośnie biblioteka. Robią to z radością. Lubią wykładać.
]]>