Od Michała Archanioła do Matki Bożej Loretańskiej, wywiad z „Któż jak Bóg”,
Jest Pan współorganizatorem Dosyć Konkretnej Drogi Krzyżowej. Droga ta zaczyna się w Markach, trasa ma długość 50 km i jest pokonywana nocą. Kim jest organizator takiego przedsięwzięcia?
Jestem nauczycielem fizyki i angielskiego. Moją specjalizacją z wykształcenia są siłownie i reaktory jądrowe. Byłem kiedyś zaangażowany w rozwój polskiej energetyki jądrowej. Później wyjechałem do Anglii i zdobyłem kwalifikacje w zakresie nauki języka angielskiego. Po powrocie do Polski rozpocząłem pracę w nowym zawodzie i tak pracuję już od 26 lat jako nauczyciel.
Jeśli chodzi o zajęcia terenowe, to zawsze miałem takie zamiłowania. Trekkingiem górskim zajmuję się od ponad 35 lat. Chodzę raczej po niższych górach, szczególnie po dzikich trasach. Najdziksze pasmo w Polsce to Beskid Niski. Parę lat temu wybrałem się tam na samotną wyprawę. Szedłem dwa dni nie widząc ani jednego człowieka.
Co dwa tygodnie prowadzę zajęcia trenowe z młodzieżą. Trwają one około 4 godzin, odbywają się w soboty. Powiedziałbym, że są to zajęcia ze skautingu, czy z podstawowej turystyki kwalifikowanej. Uczymy się na przykład uzdatniania wody. Taki roczny kurs kończy się zazwyczaj noclegiem w lesie. Nie bierzemy ze sobą namiotów, przygotowujemy posiłek w oparciu o racje wojskowe, uczymy się radzić sobie w takich sytuacjach, które dla wielu ludzi są bardzo trudne.
Dlaczego droga krzyżowa w lesie, a nie w kościele?
Dla mnie osobiście droga krzyżowa ma wymiar duchowy. Nabożeństwa organizowane w kościele są dla mnie trudne, szczególnie kiedy jest dużo ludzi, jest ścisk. Drogą powinno się iść. Niekoniecznie 50 km, ale powinno się iść. Kiedy wyruszy się w trasę i doświadcza się na przykład bólu w nodze, to lepiej przeżywa się drogę krzyżową.
Skąd pomysł na zorganizowanie drogi krzyżowej z Marek do Loretto?
Pomysł na zorganizowanie takiej drogi krzyżowej wypłynął z inspiracji Ekstremalną Drogą Krzyżową. Dowiedziałem się o niej dwa lata temu, a ponieważ od wielu lat prowadzę kursy sztuki przetrwania pomyślałem, że moi uczniowie, którzy są bardzo dobrzy, a do tego są w szkole katolickiej, mogliby wziąć w tym udział. Po rozmowie z ks. Grzegorzem Sprysakiem stwierdziliśmy, że możemy zorganizować własną trasę drogi krzyżowej.
Zastanawiając się nad celem drogi krzyżowej, szukaliśmy miejsca szczególnego. W Loretto znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej. Nazwa miejscowości jest chwytliwa, bo niektórzy zastanawiają się, czy będziemy szli aż do Włoch. Odległość od Marek do Loretto wynosi około 50 km, czyli jest odpowiednia jak na taką drogę krzyżową. Wstępnie wytyczyliśmy trasę w oparciu o Google maps, jednak wymagała jeszcze dopracowania. Poprowadziliśmy ją po szlakach i bezdrożach. Weryfikowaliśmy ją na kolejnych zajęciach z młodzieżą, kawałek po kawałku. Później przeszedłem ją jeszcze sam nocą. Wyruszając o 19, dotarłem do Loretto na mszę świętą o godzinie 8.
Podczas tej nocnej podróży wprowadziłem jeszcze pewne zmiany trasy, ponieważ doszedłem do wniosku, że trudno oczekiwać od uczestników, że będą mieli świetną orientację w terenie.
Kto może pójść na taką drogę krzyżową?
Formalnie wymagane jest, aby być pełnoletnim. Młodsi uczestnicy muszą mieć swoich opiekunów. Z punktu widzenia możliwości, powiedziałbym, że wiek gimnazjalny czy licealny jest już odpowiedni, ale nie jest tak, że im młodszy uczestnik tym lepiej. Ktokolwiek zna swoje możliwości w chodzeniu, nie mówię, że musiał koniecznie w przeszłości pokonywać dystansu 50 km, ale jeśli przeszedł w życiu 30 km, to jest w stanie wyobrazić sobie mniej więcej trasę 50 km. Między 35. a 40. kilometrem, trochę też zależy od pory w jakiej się idzie, jest moment kryzysu. Ja osobiście między godziną 3.00 a 4.30 idę jak zombie. Dopiero kiedy nadchodzi pora, o której normalnie wstaję, to wtedy czuję przypływ energii. To jest związane z dobowym rytmem życia.
Myślę, że tę drogę może przejść człowiek, który generalnie nie ma problemów z chodzeniem i dysponuje bardzo dobrymi butami.
Co trzeba zabrać ze sobą na taką drogę krzyżową?
Buty muszą być doskonałe. Trasa 50 km pokaże wszelkie niedoskonałości butów. Powinny być trekkingowe. Są osoby, które mają pokusę, aby założyć buty sportowe, bo one są lekkie. Takie buty byłyby dobre, gdyby trasa była sucha. A gwarantuję, że jest na naszej trasie odcinek błotnisty. Należy założyć dwie skarpety z płaskim szwem. Nawet jeśli jest ciepło. Warto zabrać ze sobą kurtkę przeciwdeszczową. Ja zabieram też czapkę, ponieważ nad ranem jest zimno. Latarka przydaje się do opisu rozważań i opisu trasy. Natomiast, jeśli ktoś idzie i świeci sobie latarką na lewo i prawo to uważam, że jest to zachowanie nieprofesjonalne. Jeśli jesteśmy w lesie, czy na polu w porze nocnej, daleko od innych ludzi, możemy zastanawiać się nad zagrożeniami. Największym zagrożeniem w warunkach polskich jest drugi człowiek, a nie dzik. Zwierzęta i tak wiedzą, że tam jesteśmy. Dlatego warto nie przyciągać uwagi. Staramy się też nie ingerować w naturę i słuchać.
Można iść trochę na słuch. Podczas moich zajęć z młodzieżą robimy tzw. manewry nocne i idziemy bez latarek. W ciemności każdy się trochę lęka i boi ciemności. Uruchamiany inne zmysły. Słuchając tropu osoby poprzedzającej jesteśmy w stanie zorientować się, gdzie ona jest.
Ile wody powinniśmy wziąć ze sobą?
Na tej trasie w połowie drogi można uzupełnić napoje w miejscowości Roszczep na stacji benzynowej. Trzeba wziąć ze sobą litr wody lub napoju izotonicznego, ale nie tzw. energetyka. Zaplanowaliśmy też podczas naszej drogi krzyżowej postój na posiłek. Dostaniemy w połowie drogi po rogaliku, a po 2/3 trasy zupę, żur. Noc nie jest naturalnie czasem, kiedy potrzebujemy jeść, ale ze względu na taki wydatek energetyczny potrzebujemy uzupełnienia energii. Najlepszym sposobem na to są słodycze, np. czekolada. Na taką trasę wystarczyłyby dwie tabliczki.
Co daje przejście takiej Dość Konkretnej Drogi Krzyżowej?
To zależy indywidualnie od każdego uczestnika. Myślę, że każdy kto przejdzie nawet część drogi krzyżowej może poczuć się zwycięzcą. Każdy z nas idzie z jakimś własnym nastawieniem. Ja już nie idę po to, aby się sprawdzić, ponieważ już przeszedłem tę trasę. Doświadczenie fizyczne przekłada się na nasze zmaganie z życiem, które dla mnie jest walką. Nawet jeśli mi się to nie podoba.
Kiedy pójdziemy tak w dzicz i „na lekko”, bez namiotu, to po pewnym czasie bardzo nam się upraszcza życie. Zdajemy sobie sprawę, że jest bardzo niewiele ważnych rzeczy. Kiedy żyjemy w takim kołowrotku, kieracie codzienności, to sami namnażamy sobie problemów.
Kiedy wyrusza Dosyć Ekstremalna Droga Krzyżowa?
W piątek 7 kwietnia o godzinie 17.
Więcej informacji znajduje się na stronie internetowej dkdk.liceumwmarkach.pl.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Z panem Markiem Sobieszczańskim rozmawiała Dorota Szumotalska