Wśród wielu uczuć jakich doświadcza człowiek każdego dnia, a które trudno mu zazwyczaj nazwać, jest też taka, która zwie się tęsknotą. Na pierwszy rzut oka występuje nieczęsto, bo w sytuacji rozłąki z kimś bliskim, czy też doświadczanego braku słońca zimową porą. Myślę, że w dzisiejszych czasach mało się mówi o tęsknocie. Bo to trudne uczucie. Poczucie braku i napięcia pomiędzy „już” a „jeszcze nie”. To stan niewypełnienia i pustki. A co robimy jeśli czujemy pustkę? Jak najszybciej chcemy od tego uciec. Bo to boli, a cierpieć nie lubimy i nie potrafimy. Bo współczesny człowiek przyzwyczajony jest do tego, że na wszystko jest lekarstwo. Wystarczy wziąć pigułkę i ból głowy ustąpi. Oby tylko nie bolało. Znieczulić i natychmiast poczuć się lepiej.
Stan napięcia zrodzony z tęsknoty, próbujemy w sobie zagłuszać: ciągle słuchając głośnej muzyki, nieustannie spotykając się ze znajomymi, uciekając w pracę, nadmierne spożywanie czekolady, niezdrową formę seksualności. Często usprawiedliwiamy się tym, że przecież pracować musimy, słuchać muzyki lubimy, spotkać się ze znajomymi wypada. Są to jednak powszechne sposoby radzenia sobie z trudnymi uczuciami.
Myślę, że tęsknota leży u podstaw wielu doświadczanych przez nas sytuacji i działań, jakie podejmujemy. Wbrew pozorom, to właśnie tęsknota napędza nas i motywuje do tego, co robimy i jak robimy. Uczymy się, bo tęsknimy za tym, by mieć wiedzę, by być mądrymi ludźmi, pracujemy, bo tęsknimy za tym, by móc utrzymać siebie i rodzinę, modlimy się, bo tęsknimy za Bogiem, zarabiamy, by móc wyjechać na upragniony odpoczynek itd.
Tęsknota – uczucie niespełnienia, które jednocześnie domaga się wypełnienia. Trudne.
Co tak najgłębiej kryje się pod naszym zaangażowaniem i działaniem? Tęsknota za tym, by kochać i być kochanym, tak bezwarunkowo. To jest źródło wszystkich naszych pragnień. Te inne są składową tego jednego, największego pragnienia – największej tęsknoty. Można zejść jeszcze głębiej i zaryzykować stwierdzenie, że u źródła każdej tęsknoty, leży tęsknota za Bogiem. Bo tylko On kocha bezwarunkowo i zawsze.
Znam osobę, która często powtarza, że przez całe życie, od kiedy pamięta tęskni – za czymś, za kimś. Mówi, że nic ją na dłuższą metę nie wypełnia, że cały czas na coś czeka. To przejaw, tej największej tęsknoty, której nic z rzeczy przemijających, nie jest w stanie wypełnić, choć byłaby ona najpiękniejsza, owej zdolności nie ma.
Tęsknota nie ujawni się w codziennej gonitwie zajęć i obowiązków. Potrzeba się zatrzymać, by ją usłyszeć i dopuścić do głosu. To trudne, bo będzie bolało. Ale to jedyny sposób, by świadomie i twórczo doświadczyć tego pięknego uczucia, jakim jest tęsknota. A wtedy kiedy już powie ona nam coś o sobie, możemy usiąść i pobyć razem w obecności Boga, który jest spełnieniem wszystkich naszych tęsknot.