Ciepło – 21 stopni. Pod Kolumną Zygmunta jedenaście osób zakłada rolki. W tym jedna absolwentka – Ola i koleżanka Patrycji. Reszta to obecni uczniowie.
Obok mężczyzna podchodzi do kobiety i pyta:
– Czy to z panią się umówiłem? Od razu pomyślałem, że to pani. Jedyna osoba na murku, która nie zakłada rolek.
Kilka piruetów aby zobaczyć czy kółka się kręcą. Po sprawdzeniu sprzętu ruszamy na podbój Warszawy.
Najpierw Traktem Królewskim. Później przez park Saski, Marszałkowską i do Ronda de Gaulle’a. Później w stronę Sejmu, ambasada Francji i mała kłótnia co się czyta, a co zostaje nieme w języku francuskim. Szybka jazda wyśmienitym asfaltem wzdłuż Łazienek.
Później nico gorzej. Górka i wiadukt. Trochę niebezpiecznie. Niespodzianki – zamknięte niektóre ulice. Wiadomo przebudowa. Stadion Legii i postój na dyrektorskie lody. To mocno poprawiło humor. Rozbrat, Tamka i do mostu Świętokrzyskiego. Pięknie się prezentował w nadciągających już ciemnościach. Pod Stadionem Narodowym obowiązkowa rundka. Sporo ludzi, czyli przymusowy slalom. Później Pragą na Dworzec Wileński na dyrektorskie frytki. Jak tradycja to tradycja. Wjechaliśmy po kawaleryjsku – wjazdem na parking dla samochodów. Trochę ruszyło ochronę, ale obyło się bez konsekwencji. Dyrektorskie frytki smakowały rewelacyjnie. Za tydzień dłuższa trasa i szybsze tempo.