Bardzo dramatycznie kończył się czwartek. Po 21 Pani Milena zauważyła, że nasz szkolny kot siedzi wysoko na drzewie zbyt strwożony żeby zejść. Ks. Grzegorz i Pan Marek natychmiast znaleźli drabinę. Przystawili do drzewa. Na drabinę wszedł Pan Marek. Kot siedział na budce dla ptaków. Z radości, że zostanie uratowany zaczął robić pewne ruchy, czyli łasić się. Budka starsza od reaktywowanego KG nie wytrzymała wibracji i spadła na ziemie (razem z kotem). Z budki wypadło pisklę, a w budce dało się usłyszeć jeszcze kilka. Jedno miał w pysku kot. Natychmiast zorganizowaliśmy sprzęt mechaniczny. Budka jak najszybciej zawisła z powrotem tam, gdzie wcześniej. Czy maluchy przeżyją? Jeżeli nie odrzuci ich matka pewnie tak.
Z kotem odbyliśmy rozmowę wychowawczą o tym, że nie może zabijać wszystkich zwierząt jakie są na terenie. Podejrzewam, że niewiele pomogła. W czasie całej akcji ratowniczej kot ciągle patrzył jakby w międzyczasie dobrać się do zawartości budki. Natura.