-Z nowym rokiem szkolnym jest jak z listonoszem – nie wiesz co przyniesie – powiedział filozoficznie Pan Marek – Lokalny Matematyk. Cisza jaka zapadła po jego słowach wskazywała na refleksyjny charakter spotkania.
W sekretariacie drobne zmiany. Jak zawsze na lepsze. Tylko kawa ta sama i w ekspresie mruga kontrolka. Znak, że trzeba odkamienić. Ale instrukcja zginęła i jakoś nikt się do tego nie garnie. Co innego do picia kawy.
– Mniej więcej wiemy – rzecze ks. Dyrektor – 118 uczniów to już spora liczba. I spora odpowiedzialność
– Nauczyciel ociera się o wieczność. Nigdy nie może stwierdzić, gdzie kończy się jego wpływ. – wyczytał Lokalny Matematyk. Wyraźnie próbuje przekierować rozmowę na inny tor.
Niezrażony ks. Dyrektor rysuje plan wychowania. Mówi jaka jest nasza wizja wychowanka. Mówi o tym jak ważne jest, by umiały wysiedzieć na miejscu. Wtem z tyłu głos Pani Ewy – sekretarki, która mówi z doświadczenia mamy:
– To problem. Rodzice 18 miesięcy próbując nauczyć swoje dzieci stać i mówić, a następne 18 lat próbując zmusić je do siedzenia i słuchania.